"Jeśli otwierasz usta, słowa twoje winny być cenniejsze od milczenia"
przysłowie arabskie

niedziela, 13 czerwca 2010

Historia libańskiej staruszki, która stała się sławną aktorką

ZNALEZIONA NA GEMMAYZEH
Niebieska kopuła meczetu lśni w promieniach styczniowego słońca na krańcach ulicy Gemmayzeh.
To na niej mieszkańcy Bejrutu znajdują codzienne ukojenie nad filiżanką mocnej, słodkiej kawy w dzień i w oparach alkoholi z czterech stron świata porą nocną. Śródziemnomorska architektura z domieszką orientu ugina się pod dotykiem zimowego słońca. Niedaleko stąd na nadmorskim Corniche sprzedawcy kawy leją ją gęstym strumieniem, zachwalając tradycyjną recepturę parzenia, a rybacy sprzedają ryby o niespotykanie długich pyskach.
SŁODKA JAK ZWYKLE KAWA PO PORANNEJ EKSPLOZJI
Ten późnostyczniowy środek dnia nie wyróżnia się niczym szczególnym dla mieszkańców stolicy. Nie odciska się wrażeniem ani na twarzach pięknych, długowłosych kobiet ani mężczyzn o dzikich
orientalnych oczach. Różnicę odczuwają być może jedynie dwie cudzoziemki rozsmakowane w porannym piciu świeżo wyciskanego soku z mango i papai i jedzeniu manoushi nadziewanego serem.
Tego poranka w mieście wybuchła bomba - zasadzka zabijając kilka osób i raniąc kilka kolejnych.
Wybuchła na ulicy na której dnia poprzedniego radośnie przyrządzałyśmy dla przyjaciół ruskie pierogi. Na tej samej ulicy, którą codziennie pokonuje przyjaciel Zijad, szczególnym uwielbieniem darzący skórzane, wyszukane krojem rękawiczki vintage, stare elektroniczne zegarki,(podobne do tego, który na ręce od kiedy tylko pamiętam nosił dziadek) i okulary słoneczne o wielkich szkłach.
CZAS AZIZY, KTÓRY WŁAŚNIE NADSZEDŁ
Prawdopodobnie również tego dnia - jak każdego innego - staruszka Aziza zrobiła poranne zakupy w spożywczaku na Gemmayze
h i zapłaciła za nie kilkaset razy za dużo. Minęła stylizowany zakład fryzjerski i skręciła w lewo, w bramę starej kamienicy w której mieszka.
Aziza jest osiemdziesięciokilkulatką, której czas dopiero co nadszedł. Spłynął na nią sławą i splendorem flashów. Miasto oplakatowano imieniem Aziza. Dziś każdy w okolicy wie kim jest i gdzie mieszka. Ma wielkie niesforne oczy dziecka i głos kilkulatki. I być może to wcale nie przypadek, bo przecież narodziła się niedawno na nowo.
O Azizie vel Lili niewiele wiadomo, poza tym, że całe życie marzyła o sławie. O byciu Wielką Tancerką. Wielką Artystką. Rozpoznawaną w sklepie spożywczym i hermetycznym świecie ludzi znanych, na błyszczących salonach. W zimie życia odkryła ją Nadine Labaki, libańska reżyserka odnoszącego międzynarodowy sukces filmu “Karmel”. To historia kilku mieszkanek Bejrutu w ich zmaganiu się z bejrudzką codziennością. Codziennością oderwaną od wojny. Codziennością Zwyczajną. Lili to rola staruszki, która uciekając przed przemijaniem i smutkiem ucieka we wspomnienia, - a może tylko marzenia? - o miłości do mężczyzny. Dla Azizy był to debiut na srebrnym ekranie i największa życiowa improwizacja zakończona prawd
ziwie światowym sukcesem. Niewiele o niej wiadomo, poza tym, że nie ma rodziny, męża, dzieci i chyba nigdy ich nie miała. Chyba.
SŁAWA I PIĘKNI MĘŻCZYŹNI- SEN AZIZY O CUDOWNYM ŻYCIU
Jej małe mieszkanie w kamienicy na słynącej z najlepszych barów Gemmayzeh Street nie zamyka się na klucz, bo Aziza dawno go zgubiła. Po raz kolejny. Do jej domu prowadzi nas Hania, asystentka Nadine Labaki i nasza przewodniczka po świecie najstarszej aktorki “Karmelu”.
Drzwi są otwarte na oścież. Gospodyni zaprasza nas kiwnięciem ręki. Siedzi na kanapie - vis a vis wejścia - z głową owiniętą starczym szalem. Ma oczy dziwiącego się światem dziecka. Nad nią- wielki portret Lili zrobiony przez Hanię. Przyłapana przez oko obiektywu Lily, wcale nią nie jest, jest dumną Azizą w przebraniu Lili, piękną, starszą damą lśniącą radością. Uśmiechając się zalotnie szklącymi oczami spogląda gdzieś w przestrzeń, dalej niż obserwujące ją na planie filmowym kamery. Wygląda olśniewająco w pięknej, dostojnej sukience i szykownym szydełkowanym nakryciu głowy.
Aziza z kanapy prawie nie przypomina tej na portrecie. Jest maleńka i skurczona.
Przez chwilę przygląda nam się uważnie, po czym pyta, swoim piskliwym głosem kilkulatki: -”Jak się ma wasza rodzina, czy jest szczęśliwa i zdrowa?”
Szczerze się cieszy, gdy odpowiadamy, że wszyscy, i siostry i babcie i ojcowie, są cali i szczęśliwi.
Zaskakująco szybko sie ożywia. Pewnie za sprawą odwiedzin i nadziei, na powrót tego dnia, gdy na ulicy, na tej samej przy której mieszka, odkryła ją Nadine i zapytała, czy nie zechciałaby zagrać w jej filmie.
-Chcę. Chcę zagrać w filmie, dla
czego nie? Tak jej od razu odpowiedziałam - radośnie opowiada o tamtym dniu.
Nadine po tej deklaracji zorganizowała małe spotkanie, casting w obecności kamery, ale już od pierwszej wymiany zdań wiedziała, że właśnie znalazła Lily, stworzoną przez siebie w scenariuszu - dopowiada Hania, która od czasu kiedy poznała Azizę, opiekuje się nią niczym wzorowa wnuczka dogląda, robi zakupy i telefonicznie kontroluje czy wzięła wszystkie leki.
Hania:- Nadine mówi, że to był cud, że napotkała na drodze Azizę, ale dla Azizy spotkanie Nadine też cudem było. Kto wie dla której z nich większym.
Oglądamy z Azizą zdjęcia z czasów pracy na planie filmowym. Na każdym otoczona ludźmi, w szczególności młodymi, przystojnymi mężczyznami. Wystrojona, w kapeluszach spod których błyszczy szczęście. Adorowana przez asystentów i asystentów asystentów czuje, że przekroczyła bramy azizowego raju.
Aziza jest oszalała na punkcie mężczyzn, zupełnie jak Lili- na dowód swoich slów Hania spogląda znacząco na ścianę, na której przyozdobiony lampkami imitującymi świece pręży się portret wyborczy młodego polityka. Nie myślcie, że powiesiła go powodowana sympatiami politycznymi. Zrobiła to, bo jest młody i przystojny...- śmieje się asystentka Nadine.
Na nasze pytanie co przynieść jej następnym razem gdy do niej zajrzymy, czy może zjadłaby owoce, a może raczej słodycze, odpowiada zdecydowanym tonem:
-Każda z was niech mi przyprowadzi po dwóch pięknych i młodych mężczyzn. Ty dwóch, i ty i ty też. I pamiętajcie, mają się interesować tylko mną, nie wami, mną!
Nadine i Hania od kiedy Aziza pojawiła się w ich życiu- otoczyły ją opieką. Staruszka o zadziornych, łobuzerskich oczach nie zgadza się na obecność opiekunki, żyje więc sama, odwiedzana przez reżyserkę i jej aktorki, które regularnie donoszą zakupy i pieniądze. Aziza od dawna nie rozpoznaje wartości pieniądza, więc niezależnie od tego ile jej Hania zostawi, gwiazda “Karmelu” wymienia całość pieniędzy na chleb. Zdarza się, że lodówkę opróżniają odwiedzający ją mniej lub bardziej przypadkowi ludzie. Przyłapanemu na gorącym uczynku sąsiadowi, nie pozwoliła jednak nic powiedzieć, twierdząc, że się go boi.
-Może to nie do końca być prawdą - wyjaśnia Hania- bo pewnego razu przyłapałam Azizę w sypialni z sąsiadem w sytuacji nieco dwuznacznej.
Aziza łypała na nią wielkimi niewinnymi oczami z pomiędzy niedbale wymiętych fald bluzki...
AZIZOWY ZESZYT NA MAŁYM STOLIKU
Na małym stoliku tuż obok starodawnego aparatu telefonicznego takiego ze skrzypiącą tarczą leży szkolny zeszyt, a w nim kłębią się rysunki i przypisane do nich numery telefonów. Aziza od dawna nie czyta i nie potrafi przyporządkować imienia do znajomej osoby. Każdy więc, kto utrzymuje z nią kontakt “wyrysowuje się” w jej zeszycie dopisując numer telefonu. I tak, otwierając zeszyt znajduję rysunek pani z długimi włosami, która jest ulubioną fryzjerką Azizy, a na kolejnej stronie odkrywam rysunek wielkiej nargilli. Po co Azizie kontakt do kogoś, kto opisując siebie rysuje fajkę wodną - tego nie udaje się ustalić...
Podczas pożegnania, które Aziza przyjmuje z ociąganiem kilkulatki, na parę sekund otrząsa się ze wspomnień i przestrzega Hanię, żeby na siebie uważała, bo tam na zewnątrz bomby co róż jak oszalałe latają...
Mówiąc to, ma twarz umęczonej starej kobiety i mądre, pełne przytomnego smutku oczy.
W drzwiach proponuje nam, żebyśmy zrezygnowały z hotelu i zamieszkały u niej.

Dominika Płońska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz