"Jeśli otwierasz usta, słowa twoje winny być cenniejsze od milczenia"
przysłowie arabskie

piątek, 17 października 2014

Szlakiem Armii Andersa


SZLAK-----NADZIEI



Jak armia Andersa wybrnęła z Rosji


"W tym roku mija 70 lat od najdonioślejszej na szlaku bojowym armii generała Andersa bitwy o Monte Cassino. Jest to niepowtarzalna okazja, by przypomnieć o powstaniu tej formacji oraz przedstawić i przypomnieć istotną, często niedocenianą rolę, jaką odegrała w nadawaniu kształtu powojennemu światu."

Tymi słowami rozpoczyna się projekt ku pamięci i chwały Armii gen. Andersa, skierowany do wielu narodów, wielu pokoleń, wielu wspomnień.

Platforma armiaandersa.pl powstała z myślą o zebraniu świadectw działalności Armii gen. Andersa, uzupełnieniu wiedzy, a także stworzeniu, we współpracy z profesorem Normanem Daviesem, bogato ilustrowanego wydawnictwa, uzupełnionego wybranymi elementami Historii przesłanymi na Platformę.
Zamieszczanie Historii na Platformie przez zainteresowanych możliwe jest w każdym czasie, jednakże tylko te nadesłane do 30 listopada 2014 roku wezmą udział w konkursie.
Do 15 stycznia 2015 r. nastąpi wybór najciekawszych opowieści, które zostaną wykorzystane w wydawniczej Publikacji i na stałe zapiszą się w kartach historii.

  

"Chcemy, żeby szlak polskich żołnierzy, który prowadził ich od łagrów i więzień w ZSRS przez pustynie Iraku i fortyfikacje Linii Gustawa aż po Wielką Brytanię, został udokumentowany tak dokładnie, jak nie uczyniono tego nigdy dotąd. Zależy nam na zrekonstruowaniu wszystkich trudów i walk armii Andersa."


 
Na Platformie nie ma praktycznie żadnych zapisków z czasów pobytu Armii Andersa w Libanie, a przecież wiemy jak duże piętno odcisnęła formacja w cedrowej krainie i jak wiele wspomnień do dziś istnieje tu w formie różnych symboli. Dlatego tak ważne jest aby móc i chcieć przekazać tę część historii polskiej armii będącej również częścią historii libańskiej.
W tym celu zachęcam, aby skierować się na link poniżej:




Libańska Polonia niewątpliwie posiada takie zapiski, o czym można było już przeczytać choćby w specjalnym rocznicowym wydaniu polonijnego biuletynu "Polskie Cedry" z roku 2006. A oto wybrane fragmenty:

Polski exodus na Bliski Wschód

Pani Halina Chojecka-Szeremeta we wstępie do książki „Pod cedrami Libanu” opisuje: „Bejrut jako miasto mojej młodości! Byłeś oazą po pustynnych i gorzkich latach spędzonych w Związku Sowieckim. Byłeś pierwszym miastem od wywiezienia z Polski, w którym mieszkałam w prawdziwym domu z pokojami i z łazienką. Przyjąłeś mnie z otwartymi rękoma: twoich uczelni, ulic, kościołów i kwiaciarni. Pachniałeś kwiatem pomarańczy i jaśminem, którego splecione girlandy zawieszałam na szyi, gdy lazurowymi wieczorami szłam na kawę, albo jeden kieliszek sherry (na co tylko było mnie stać) do nadbrzeżnych kafejek, albo raz czy dwa w życiu do St.George’a. Twój nieco francuski posmak cieszył mnie i upajał. Twoja zieleń i kwiaty sprawiały wrażenie, że wiecznie jest wiosna. Życzę ci szczęścia Bejrucie”.

Tak wspomina ten okres pan Andrzej Rutkowski: „Wczesną wiosną roku 1945 z małą grupą Polaków przybyliśmy z Teheranu poprzez Ahwas i Bagdad do Ghaziru. Zamieszkaliśmy w domu na górze przy pomniku Chrystusa. Z rodzicami byłem ja (15 lat) i mój brat o 6 lat młodszy i jeszcze parę osób. Nie było wtedy polskiej szkoły w Libanie. Liban wszystkich nas oczarował, wiosna, ciepło, góry pokryte kwitnącymi anemonami i niespotykana serdeczność ludności. Było jak w raju francuskojęzycznym. Niestety, rodzice w związku z brakiem szkoły, wysłali mnie do Palestyny do Junackiej Szkoły Kadetów, która znajdowała się w miejscowości Barbara koło Aszkalenu. Po mnie przyjechali bracia Moszyńscy. Do Libanu przyjeżdżaliśmy na ferie. Najwspanialsze wakacje roku 1946, które wszyscy do dziś wspominamy i my w Polsce i mieszkający w Kanadzie Antek Stelmach (mieszkal prawie naprzeciwko p.Sławy). Wakacje spędziliśmy w Mameltain w domu p.Rafaeli Santi. W sąsiednim domu mieszkał Emir Joseph Sheihab. Morze w zatoce Jounieh było czyste jak kryształ, kąpaliśmy się przy skałkach gdzie jest obecnie Casino. W sierpniu 1947r. szkoła wyjechała do Anglii, a ja, po małych przygodach, dotarłem jesienią do Libanu. Chodziłem do Gimnazjum w Zouku. W marcu 1948r. odpłynęliśmy do Polski i przez Włochy dotarliśmy do PRL. W czasach stalinowskich po nocach śnił mi się Liban, nawet pastuchem mógłbym być ale w Libanie.”

Oto jak wspomina swoje lata szkolne spędzone w Libanie jedna z polskich studentek pani Irena Beaupré – Stankiewicz: „Na Uniwersytecie Amerykańskim w Bejrucie, profesorowie i koledzy studenci byli bardzo przyjaźni. Było niewiele arabskich kobiet studentek. Ja osobiście poznałam tylko jedną z nich bardzo dobrze – ona była córką sekretarza ambasady irańskiej. Była bardzo piękna i inteligentna, o pełnej życia osobowości, a jej ubranie zachwycało mnie. Wszyscy mężczyźni studenci, których wielu znałam, nie tylko z naszego roku studiów humanistycznych, lecz kilku z inżynierii i medycyny, zachowywali się w stosunku do nas jak dżentelmeni. Mieli bardzo dobre maniery, swobodny i bezpośredni kontakt, i wiele osobistego uroku (…) Amerykański Uniwersytet w Bejrucie był ciągle odróżniany przez swoją przedwojenną kurtuazję. (…) uniwersytet organizował przyjęcia towarzyskie pod gołym niebem, w ogrodach na cele dobroczynne; były także przedstawienia i występy amatorskiego teatru studenckiego i tzw. „księżycowe gale”, albo pikniki przy świetle księżyca na plaży uniwersyteckiej, oświetlonej ogniskami, gdzie ustawiano rożen i gdzie można było tańczyć przy muzyce z gramofonu, pływać we wspaniałej, ciepłej, morskiej wodzie i ogólnie mówiąc spędzić cudownie czas.”

www.polskiecedry.com/gazeta/polski_exodus_na_bliski_wschod

Wspomnienia oficera armii polskiej

"Otóż byłem w Libanie dwukrotnie. Pierwszy raz na wiosnę 1943 roku, przejazdem na brytyjski wojskowy kurs młodszych dowódców w Palestynie. Jechaliśmy wtedy samochodami do Damaszku, a stamtąd pociągiem przez Bejrut i Tel-Aviv do Gazy. Nie mieliśmy żadnej okazji na turystykę lub kontakt z ludnością. Mój drugi pobyt miał miejsce we wrześniu tegoż roku na górskich ćwiczeniach w północnym Libanie, w pobliżu Tripoli. Tym razem podróżowaliśmy wojskowym transportem z całym motorowym sprzętem rozpoznawczego szwadronu złożonego z kilku oficerów i około 120 szeregowców. W obu wypadkach ciekawą i miłą niespodzianką dla nas przybywających z irackiej pustyni były dramatyczne zmiany krajobrazu i klimatu. Libańska zieleń, powietrze czyste i świeże, utrzymane drogi i solidne budynki sprawiały na nas krzepiące wrażenie cywilizacji i dobrobytu."

Zbigniew Jażyk, major kawalerii Likwidator Spraw Koła Pułkowego w Londynie

www.polskiecedry.com/gazeta/wspomnienia_oficera_armii_polskiej

 Historia to też cmentarze

W 1945 r. wycieńczeni polscy uchodźcy, którzy dotarli do Libanu poprzez Iran gdzie wielu zmarło na skutek niedożywienia, chorób oraz niewolniczej pracy w czasie pobytu na syberyjskiej „nieludzkiej ziemi”, zostali objęci troskliwą opieką Polskiego Poselstwa. W Libanie śmiertelność wśród Polonii już nie przekraczała zwykłej miary. Zmarłych chowano pierwotnie na cmentarzach miejscowości, w których zamieszkiwali. Latem 1946 roku z inicjatywy pana Kocupera, dekanat polski przystąpił do utworzenia własnego polskiego cmentarza. Polskie władze zwróciły się o pomoc do Rządu Libańskiego oraz władz miasta Bejrutu. Pismem z dnia 24 czerwca 1947 roku libańskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zawiadomiło nasze Poselstwo, że oddaje Polakom część swego cmentarza.

www.polskiecedry.com/gazeta/historia-to-tez-cmentarze


Polecam także:

historia.newsweek.pl/armia-andersa-i-jej-szlak-bojowy-ksiazka-norman-davies

oprc. EK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz