"Jeśli otwierasz usta, słowa twoje winny być cenniejsze od milczenia"
przysłowie arabskie

poniedziałek, 4 października 2010



CHOPIN FESTIVAL IN LEBANON
17 – 28 Maj 2010
organizowany przez:
Ambasadę RP w Bejrucie
Libańskie Narodowe Konserwatorium Muzyczne
Akademię Muzyczną im. I.Paderewskiego
w Poznaniu
przy współpracy z :
Uniwersytetem Amerykańskim w Bejrucie
i Centrum Kulturalny Safadi w Tripolii

Wywiad z p. Wojciechem Czepielem

- Jaka jest historia festiwalu muzycznego, w którym mieliśmy przyjemność uczestniczyć w dniach od 17 do 28 maja w Libanie? 
Pomysł przyszedł mi do głowy ponad półtora roku temu. Wiadomo było, że zbliża się rocznica szopenowska i ,że dużo imprez będzie organizowanych na całym świecie. Inspiracją dla mnie był artykuł, który przeczytałem w jednej z włoskich gazet, a w nim myśl :... że dobrze byłoby wykorzystać rocznicę szopenowską nie tylko do tego, żeby zrobić trochę koncertów z muzyką Chopina, ale żeby ta muzyka stała się platformą dla współpracy między różnymi kulturami, ludźmi i społeczeństwami... . Wymyśliłem projekt, który miałby cechy takiej współpracy między Polską a Libanem. Oczywiście ten projekt ewoluował. Z początku był bardzo bogaty, ale w miarę upływu czasu, kiedy zetknąłem się z rzeczywistością i kłopotami ze zdobyciem funduszy pierwotne zamierzenia musiały być znacznie okrojone i trochę skromniejsze. W końcu udało się skonstruować nieduży festiwal, który zakładał m.in. warsztaty pianistyczne dla młodych Libańczyków, czyli stwarzał dla nich możliwość o zapoznania się z wiedzą polskich pedagogów oraz z naszą polską tradycją wykonywania tej muzyki. Mogli poznać tło historyczne i muzyczne granych utworów. Dzięki tej wiedzy młodzi libańscy pianiści mogli w trochę szerszym kontekście i głębiej odczytać zapis nutowy. 
Z jednej strony były więc trwające cały tydzień warsztaty muzyczne, a z drugiej działalność koncertowa – recital p. prof Anny Organiszczak w AUB, recital studentów wieńczący zakończenie warsztatów muzycznych zaprezentowany w sali Abou Khater na USJ i w Tripoli. Odbyła się też prezentacja trzech bardzo ciekawych filmów o Chopinie na AUB i wreszcie kończący festiwal koncert libańskiej orkiestry symfonicznej z udziałem bardzo utalentowanego młodego pianisty p. Piotra Szychowskiego. Pierwotnie w Tripoli w Centrum Kulturalnym Safadi i w Bejrucie miał grać p. Jerzy Stryjniak, niestety jego choroba pokrzyżowała te plany. Myślę, że impreza była bardzo udana i spełniła swoje zadanie. Z jednej strony prezentowała muzykę Chopina, a z drugiej pozwoliła współpracować wielu instytucjom z Polski i Libanu. Przypomnę, że w ten projekt oprócz Ambasady Polskiej zaangażowane było: Libańskie Konserwatorium Muzyczne-  ogromnie pomocny okazał się p. Walid Gholmieh, i Poznańska Akademia Muzyczna, której rektor p. prof Bogumił Nowicki wsparł finansowo ten festiwal. Chciałbym również podziękować I Radcy Ambasady RP p.Wiesławowi Kucel, którego pomoc w sprawach organizacyjnych i finansowych była naprawdę ogromna. Współpracowały z nami również Fundacja Safadi i AUB. Festiwal spełnił swoje zadanie, oprócz walorów artystycznych zbliżył ludzi z Libanu i Polski.



- Panie Wojciechu, pracował Pan w Krakowie, a związany jest z Warszawą, jak doszło do współpracy z Poznaniem? 
Na początku szukałem przede wszystkim źródeł finansowania tej imprezy. Pomimo, że w Polsce przeznaczono spore pieniądze na imprezy organizowane w związku z obchodami Roku Fryderyka Chopina, to jednak zasady przyznawania dotacji są bardzo niejasne. Szczególnie zaś denerwujący jest system odrzucania wniosków o przyznaniu pieniędzy z powodów formalnych. Sądzę, że nie powinno istnieć takie uzasadnienie. Po to są urzędnicy państwowi, i po to otrzymują pieniądze, żeby tak współpracowali z wnioskodawcami, aby wszelkie błędy formalne zostały zlikwidowane i wszystkie wnioski ocenione, a jedynym kryterium odrzucenia powinna być ich wartość merytoryczna. Nie stosowanie tej zasady uważam za największy błąd Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Takie postępowanie Ministerstwa spowodowało, że ten festiwal był możliwy do zrealizowania tylko dzięki pomocy sponsorów: Ambasadzie RP w Libanie, Akademii Muzycznej w Poznaniu, Narodowemu Konserwatorium Muzycznemu w Libanie, Fundacji Safadi i AUB. 
Poznań pojawił się dość szczęśliwie i przypadkowo. Po dwudziestu pięciu latach niewidzenia odezwał się do mnie mój kolega p. Jerzy Stryjniak. Razem studiowaliśmy w krakowskim konserwatorium i razem graliśmy w krakowskiej orkiestrze symfonicznej. Obecnie jest on profesorem konserwatorium i prezesem Towarzystwa im. Fryderyka Chopina w Nowym Jorku. W rozmawowie ze mną zaproponował nawiązanie współpracy, a ja w tym czasie myślałem o zorganizowaniu festiwalu w Libanie i zaproponowałem jego udział w tyn festiwalu. Ponieważ p. Stryjniak współpracuje również z konserwatorium poznańskim, to doszliśmy do wniosku dlaczego nie zaprosić tej uczelni. Po bardzo życzliwej reakcji rektora p. prof Bogumiła Nowickiego na zaproszenie do współpracy, uznaliśmy, że będzie to doskonała okazja do zaprezentowania ogromnych tradycjach muzycznych Uczelni z Poznania na Bliskim Wschodzie.

- Co Pan uważa za najważniejsze wydarzenie tego Festiwalu? 
Festiwalu nie można dzielić na mniejsze części. Wszystko jest ważne i ma swoje znaczenie. Do innych ludzi trafiliśmy poprzez warsztaty, przede wszystkim do młodych pianistów, ale też do tutejszych pedagogów. Do innej części społeczeństwa przez koncerty i recitale. A przecież jeszcze inna grupa, dużo mniejsza, która wybrała prezentację filmów o Chopinie. Sądzę, że każda z tych imprez spełniła swoje zadanie. To założenie, aby ta prezentacja oddziaływała na różnych płaszczyznach - sprawdziło się.


- Jak Pan ocenia ten festiwal, jako osoba będącą twórcą i artystą- wykonawcą, czy zachęci on do organizowania podobnych wydarzeń kulturalnych? 
Jest takie powiedzenie: Kropla drąży skałę. Od początku organizowania tego festiwalu było założenie współpracy. Inspiracją nie była tylko muzyka Chopina, a rocznica jego urodzin stała się okazją do wspólnego działania ,zarówno artystycznego jak i organizacyjnego. Dlatego wydaje mi się, że to powinno zaowocować łatwiejszą współpraca przy innych projektach. Okazją wcale nie musi być okrągła rocznica jakiegoś polskiego kompozytora, mogą to być kontakty polsko-libańskie w innych dziedzinach sztuki. Najważniejsze jest, aby przez inne podobne projekty tworzyć lepsze więzi, aby ludzie bardziej się poznawali, rozumieli, a na pewno łatwiej je będzie organizować. Takie było zadanie tego festiwalu. 



- Przy okazji tego naszego spotkania, chciałabym Pana poprosić o podzielenie się z nami spostrzeżeniami, ze swojej pozycji dyrektora artystycznego libańskiej orkiestry symfonicznej, po jedenastu latach pracy w Libanie? 
Jestem bardzo usatysfakcjonowany stale rosnącym poziomem orkiestry,  koncerty z nią sprawiają mi autentyczną artystyczną satysfakcję. Jednakże brakuje mi pewnych elementów w działalności orkiestry tak charakterystycznych dla Europejskich Filharmonii jak: regularne cotygodniowe koncerty, które sprawiają że melomani są zawsze pewni, że w każdy piątek jest koncert symfoniczny. Brakuje mi też nagrań płytowych oraz tournee zagranicznych z orkiestrą. Dlatego obok pracy w Bejrucie planuje związanie się z jedną z europejskich orkiestr, gdzie w sposób klasyczny rozumieją obowiązki dyrektora artystycznego, to znaczy tam, gdzie będę mógł w pełni kształtować cały sezon artystyczny według mojego doświadczenia i wiedzy, a także nagrywać płyty i organizować tournee. Po prostu jestem w takim okresie swego życia, że czuje wielka chęć działania na rzecz rozwoju jakieś orkiestry i musze znaleźć ujście dla realizacji tych ambicji...

- Jakie są Pana plany nie związane z Libanem? 
Z orkiestrą krakowską rozstałem się w 2007 roku definitywnie, praca w dwóch zespołach stała się dla mnie zbyt wyczerpująca. Mam teraz więcej czasu i mogłem pomyśleć o dyrygowaniu gościnnie innymi orkiestrami. Otrzymuję zaproszenia i sądzę, że z czasem ten kierunek mojej działalności się poszerzy. Chciałbym również nagrać nowe płyty. Nagrałem już 20 płyt, ostatnio uważam, że zaniedbałem ten kierunek mojej działalności.

- Każdy dyrygent ma jakieś marzenia, jakie są Pana? 
Każdy marzy, aby poprowadzić największe orkiestry i ja też. Intensywnie się do tego przygotowuje. Staram się rzetelnie pracować, dokładnie i perfekcyjnie przygotowywać się do każdej próby. Pracuję już dwadzieścia dziewięć lat jako dyrygent i wiem, że zdarzają się niespodzianki niezwykłe. Sam przeżyłem podobną na początku mojej kariery. Z dnia na dzień ze studenta stałem się dyrektorem jednej z najlepszych orkiestr w Polsce. W życiu wszystko jest możliwe. Wiem tylko, że kiedy przyjdzie jakaś wielka okazja, to trzeba na nią być przygotowanym. W moim przypadku oznacza to, że trzeba mieć doskonale przygotowany repertuar i wiele koncertów za sobą. Jeśli będę musiał stanąć za pulpitem dyrygenckim wspaniałej orkiestry nie mogę takiej okazji zmarnować. 

- Jaki procent tych wielkich utworów mógłby Pan tak „z marszu” poprowadzić? 
Bardzo dużo. W moim repertuarze jest 400 kompozycji, które już zadyrygowałem z orkiestrami na koncertach lub w operze. Taka ilość, to jest bardzo dużo i w zasadzie mógłbym przy tym pozostać. Myślę jednak że rozszerzę jeszcze repertuar o 100-150 kompozycji, które bym bardo chciał zadyrygować. Stopniowo dołączam je do mojego repertuaru. Chciałbym w wieku około pięćdziesięciu pięciu lat mieć je opanowane w najlepszy sposób. 

- Istnieją na pewno różne szkoły dyrygentury, czy jest kraj przodujący w tej materii? 
Sądzę, że sprawa, gdzie jest wielu wybitnych dyrygentów jest bardziej związana z tradycją muzyczną. Tak mały kraj jak Czechy dały światu kilku fantastycznych dyrygentów i ciągle dostarcza nowych. Ten kraj ma wspaniałe tradycje muzyczne, wiele sal koncertowych i wiele doskonałych orkiestr oraz kompozytorów. Ostatnio Węgry zasłynęły z wielkich talentów w tej dziedzinie. Nie można tych predyspozycji wiązać z żadnym konkretnym krajem. Problem nie leży w predyspozycjach biologicznych, ale możliwościach rozwoju utalentowanych ludzi. Talenty rodzą się wszędzie, ale objawiają się w krajach o wielkiej tradycji muzycznej. Polska ma wielu znanych i cenionych dyrygentów występujących w salach koncertowych i filharmoniach na świecie. W tej dziedzinie wypadamy bardzo dobrze. W Polsce mamy osiem uczelni muzycznych, około trzydziestu orkiestr, jedenaście teatrów operowych. Młodzi ludzie mają więc wiele możliwości rozbudzenia swoich zainteresowań muzyką i jeżeli poczują w sobie taką potrzebę mogą uczyć się w szkołach muzycznych i zostać dyrygentami. 

- Czy chciałby Pan w przyszłości pracować jako pedagog w uczelni muzycznej? 
Tak. Chętnie bym to robił. Miałem nawet uczyć w Akademii Muzycznej w Krakowie, niestety władze tej uczelni nie dotrzymały zawartej ze mną umowy. Myślę jednak, że znajdę uczelnię w Polsce lub za granicą, z którą bardzo chętnie podzielę się moim doświadczeniem dyrygenckim. Sądzę, że miałbym wiele do przekazania młody dyrygentom. Przeszedłem długą drogę w tym zawodzie, pracowałem też jako pierwszy skrzypek. Zmam więc problemy z dwóch stron, ale na razie najważniejsze jest dla mnie życie na estradzie za pulpitem dyrygenckim.

- Życzę Panu wielu sukcesów zawodowych. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anna Zaleska-Saleh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz